7/11/2016


Mrok. Ciemność. Strach? Nie, to ciekawość.


Przede mną ukazuje się ogromna sala. Nikogo w niej nie ma prócz mnie i nieznanych mi prowadzących mnie ludzi. Kierujemy się w jej głąb. Zatrzymujemy się. Cisza. 
Moje wszystkie wewnętrzne myśli, obawy czy pytania wydają się wręcz odbijać echem od wnętrza pomieszczenia. Słyszę tylko to oraz paraliżującą mnie ciszę. Mroczną ciszę, która kryje za sobą wiele niewiadomego.
Stoję tak  już kilka godzin. Pragnę uciec. 
Jest pełnia. Dobiega do mnie cichy praktycznie niesłyszalny dźwięk. Nagle salę wypełniają ludzie. Słychać drapanie po szkle i płacz dziecka. Na środku ognisko.
To czyste szaleństwo! Wszyscy zaczynają tańczyć wokół płomieni. To demony, które wypełniają moją głowę. Dobrze je znasz, są podobne do Twoich. 
Powinnam uciekać, ale my - ludzie już tak mamy. Ciągnie nas do złego.
Co zrobię kiedy mnie zobaczą?
Ukłonie się.
Nie wydam dźwięku.
Wyszepczę "rozejm", kiedy świat stanie się popiołem.

Nagle słychać łańcuchy, zewsząd rozbrzmiewa ich niewyobrażalnie głośny huk. Wszyscy zastygają w bezruchu, aby chwile później spojrzeć w moją stronę. Co ze mną? 
Każda moja żyła zaczyna pękać, wylewając się czarnym atramentem na posadzkę. Moje oczy zaczynają płonąć. Paradoksalnie nadal widzę.
Teraz stoję i jestem świadkiem tego jak każdy obywatel za sprawą władzy, propagandy czy ograniczenia zmienia się w trybiki śmiercionośnej maszyny. 
Rzucają się na mnie. Kawałek po kawałku rozszarpują moje ciało. 
Trafiam do szpitala. Chcą mi zaszyć usta.
Mówię nie. Uciekam.

Znowu błyszczą im się oczka jakby runął domek z kart.
Urocze.




Brzydzę się tym co widzę i słyszę. Tym, że tak łatwo ulegamy.

Stajemy się coraz bardziej puści oraz próżni.
Na zewnątrz i wewnątrz.

Godzina 11:00, dzwoni budzik. 
Co za sen... 

N.CH

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz